piątek, 18 września 2009
Entombed - Clandestine (1991)
Kolejny album został zatytułowany "Clandestine" i jak dla mnie jest słabszy od znakomitego debiutu.
Jednak wiele ludzi może się ze mną w tym momencie nie zgodzić, bo wiem, że całkiem sporo osób ceni sobie ten krążek.
Ja też go lubię ale uważam go za najsłabszy z przemocarnej trójcy początkowych wydawnictw.
Muzyka w pewnym stopniu się różni od tego co było zaprezentowane na "Left Hand Path".
Moimi faworytami są fenomenalny otwieracz "Living Dead", "Blessed Be" i rozpoczynający się rozpierdalającym, prującym bebechy riffem "Chaos Breed".
Płyta oczywiście wyprodukowana przez Skogsberga w Sunlight jest jedynym krążkiem w nagrywaniu, którego nie brał udziału L-G Petrov.
Co do tego kto drze japę na tym longpleju to jest lekka zamotka bo co innego niby piszę w książeczce a innego zdania są niektórzy fani.
Spory toczą się wokół postaci Johnny'ego Dordevicia i Nicke Anderssona.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz