piątek, 7 grudnia 2012

Amorphis - The Beginning Of Times (2011)



Po wydaniu udanej płyty "Skyforger" Amorphis nie osiadł na laurach.
Wydane zostały split, DVD oraz kompilacja. Co do kompilacji to zespół ten postanowił nie być gorszy od kolegów po fachu i również postanowił nagrać w 2010 roku stare utwory w nowych aranżacjach.
Podobny zabieg zrobili między innymi kolesie z Anthrax, Testament czy Exodus. Podobnie jak w przypadku wymienionych zespołów efekt tych działań jest mocno dyskusyjny.
Na szczęście Amorphis nie zrobił tego by ustały na moment emocje związane z oczekiwaniem na ich całkowicie nowy materiał.
Chłopaki mieli w zanadrzu nowe utwory, które niebawem bo rok później chcieli zaprezentować na płycie "The Beginning Of Times".
Na nowej płycie styl Amorphis z nowym kolesiem za sitkiem już całkowicie się skrystalizował, nadal mamy do czynienia z patentami zaczętymi na "Eclipse" i rozwiniętymi na późniejszych płytach.
O ile poprzednim płytom można było zarzucić schematyczność względem rzeczonej płyty "Eclipse" i powielanie patentów tak tutaj sytuacja ma się nieco inaczej.
Wprawdzie muzycznie nie jest to absolutnie krok w tył czy w przód w stosunku do tej stylistyki lecz owa schematyczność przepadła.
Epicki kawałek otwierający płytę, potem radiowe, chwytliwe numerki, gdzieś w środku ponury walec z growlami, potem znowu luz przeplatany jakimś ciekawszym urozmaiconym utworem.
Tak to wyglądało przedtem. Teraz tracklista nieco mniej schematyczna ale styl pozostał niezmieniony. To w zasadzie taki mało istotny dla niektórych bajer.
Jeśli chodzi o ciekawostki to pojawiają się na tej płycie gdzieniegdzie żeńskie chórki a w jednym z utworów "Soothsayer" nawet duet.
Do najciekawszych na płycie zaliczę wspomniany już utwór z duetem oraz "Battle For Light" oraz "My Enemy".
Płyta nie przebiła "Skyforgera" ale trzyma równy dobry poziom, choć miejscami może znużyć słuchacza.
W sam raz na zimowe wieczory przy grzańcu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz