czwartek, 17 września 2009

Mercyful Fate - Don't Break The Oath (1984)



Po sukcesie pierwszej płyty, zespół poszedł za ciosem i wydał kolejną, którą zatytułował "Don't Break The Oath".
Stylistycznie było to rozwinięcie "Melissy", muzyka stała się jeszcze bardziej w kilku przypadkach złożona, pojawiły się bardziej skomplikowane solówki i zespół poprawił się technicznie.
Po prostu jest to spore umocnienie pozycji zespołu, zwłaszcza przy tym, że mimo kilku innowacji nie przepadł klimat z jedynki.
Na płycie znalazło się 9 utworów w podstawowej wersji, plus jeden bonus w remasterowanej wersji w postaci "Death Kiss (demo)", który jest po prostu pierwotną wersją "The Dangerous Meeting" czyli otwieracza z tej oto płyty.
No właśnie, płyta wg mnie nie posiada żadnego słabego numeru, podobnie jak było to na debiucie.
Obojętnie czy mamy do czynienia ze świetnym melodyjnym i doskonałym, gitarowym "A Dangerous Meeting" czy z wysokimi wokalami Diamonda w "Night of the Unborn", w klimatycznie się zaczynającym by potem zmienić się w rozpędzoną bestię "The Oath", czy też w instrumentalnym, spokojnym "To One Far Away".
Każdy kawałek na tej płycie jest znakomicie skomponowany, znakomicie zagrany i podany słuchaczowi z wielkim uczuciem.
Słychać, że muzycy robią to co lubią i są z tego zadowoleni.
Nie będę faworyzował tu nikogo bo każdy z nich odpierdolił kawał dobrej roboty.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz