środa, 7 kwietnia 2010

Satyricon - Now, Diabolical (2006)


Cztery lata przerwy dzielą "Volcano" od kolejnego krążka zatytułowanego "Now, Diabolical".
Gdy ukazywał się ten krążek ciekawy byłem co tym razem stworzyli Satyr z Frostem.
O żadnym powrocie do klimatów z pierwszych trzech płyt raczej nie było mowy i byłem tego świadom. Nasuwały mi się natomiast pytania czy będzie to pójście w bardziej komercyjne rejony czy też zupełnie coś nowego, bo jak wiadomo po rewolucji na "Rebel Extravaganza", Satyrowi mogło coś całkiem nowego przyjść do głowy.
Prawda, jak to zwykle bywa, leży po środku.
Ponieważ na "Now, Diabolical" można odnaleźć dalsze podążanie ścieżką wypolerowanego i nowoczesnego black (?) metalu jaką obrali Norwegowie, utwory zyskały także na większej chwytliwości, więc klimatów znanych nam z "Fuel For Hatred" też można się tu spodziewać.
Trzy pierwsze utwory właśnie są takimi potencjalnymi hiciorami, które stały się gwoździem do trumny według ortodoksów i zarówno znakomitymi, bujającymi numerami dla ludzi otwartych na eksperymenty.
Dla mnie najlepszy z nich jest "The Pentagram Burns" i z tej bardziej przyswajalnej części płyty jest to mój ulubiony utwór. Jeśli chodzi o późniejsze utwory, to więcej już w nich chłodu.
Z tej drugiej strony, że tak się wyrażę najbardziej podoba mi się kończący płytę, miażdżący walec "To The Mountains", który "Black Lava" z poprzedniego nie przebił ale i tak mocno daje radę.
Co najważniejsze nad całością unosi się mrok, nie ma tutaj miejsca na wesołe zagrywki i optymizm. Czy to nadal black metal? Satyr w jednym z wywiadów wspominał, że black metal jest dla niego "szatańskim rock'n'rollem" więc niby wszystko się zgadza ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz