środa, 14 kwietnia 2010

Kalmah - The Black Waltz (2006)


Trzy lata musieli czekać fani tej formacji na kolejny krążek aż końcu ukazała się płyta "The Black Waltz".
Już okładka zwiastowała zmiany.
Wprawdzie pojawił się na niej jak zwykle bagienny dziad lecz tym razem w innej, bardziej hmm... "żywej" formie.
Zmieniło się również logo zespołu.
Co do samej muzyki, to również zyskała ona nieco inne oblicze niż bywało wcześniej.
Czas dla Finów nie zatrzymał się w miejscu i nagrali płytę różniącą się od poprzednich wydawnictw przede wszystkim pod względem wokalnym, tutaj Pekka drze mordę brutalniej a mniej mamy wrzaskliwego harsz wokalu.
Jednakże słychać nadal, że mamy do czynienia z Kalmah, bo charakterystyczny już styl tej kapeli został tutaj zachowany.
Płytę otwiera utwór "Defeat", który moim zdaniem nie wybija się jakoś szczególnie i moim zdaniem jest to najsłabszy z "otwieraczy" znanych nam z poprzednich płyt włącznie z omawianą.
Ale na szczęście po nim już jest znacznie lepiej bo już drugi numer "Bitter Metallic Side" to świetny i konkretny killer.
Kolejne utwory również bardzo dobre a ja wyróżniłbym z nich "Time Takes Us All", tytułowy z fajnym zwolnieniem w środku, "Mindrust" oraz najlepszy utwór na płycie, do którego również nakręcono ultraklimatyczny teledysk "The Groan Of Wind".
Muzycy jak to zwykle bywało zagrali bardzo dobrze i profesjonalnie, co do samych kompozycji to również nie spadli poniżej swojego wysokiego poziomu.
Ba, nawet moim zdaniem przeskoczyli poprzednią płytę.
Warto nadmienić, że na tej płycie w szeregach Kalmah zadebiutował klawiszowiec Marco Sneck.
Choć ja akurat nie uważam tej płyty za najlepsze dokonanie Kalmah, to według wielu "The Black Waltz" jest najlepszą w ich dorobku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz