czwartek, 28 lutego 2013

Wolf - Wolf (1999)

Powstali w 1995 roku więc w czasach mało przychylnych dla klasycznej odmiany heavy metalu. Debiutancki krążek wydali cztery lata później, czyli już w czasach gdy heavy metal rzekomo za sprawą Hammerfall wrócił do łask słuchaczy.
W każdym razie chłopaki z Wolf nie zyskali wtedy takiego rozgłosu jak ich pobratymcy.
Może dlatego, że grali zbyt archaicznie?
Zresztą wystarczy pierwszy rzut oka na okładkę.
Karykatura jakiegoś stwora, prawdopodobnie wilkołaka, wyglądająca jak żywcem wyjęta z początku lat osiemdziesiątych. Takie też są inspiracje zespołu na debiutanckiej płycie.
Sporo tutaj mamy grania z czasów gdy popularność święciła Nowa Fala Brytyjskiego Heavy Metalu. Najwięcej skojarzeń na tej płycie mam z Iron Maiden z czasów Paula Di'Anno na wokalu, jeśli chodzi o niektóre zagrywki, czy melodie.
Słychać to też w utworze instrumentalnym "243". Wokalnie mamy tutaj całkowicie inną bajkę, ponieważ wokal lidera zespołu jest wysoki i płaski, co może się niektórym uczulonym na tego typu wokale niezbyt spodobać.
Wokal może i nie robi wrażenia ale za to instrumentalnie jest co najmniej dobrze, szczególne wrażenia robią solówki jak naprzykład ta w "The Sentinel" (nie, to nie cover Judas Priest).
Ten kawałek, "Moonlight" oraz "Desert Caravan" uważam za najlepsze.
Brzmienie mamy także stylizowane na starsze wydawnictwa.
Wszystkie instrumenty słychać jak należy.
Wpadek, czy zagrywek rodem z remizy tutaj nie słychać.
Pozycja kierowana głównie dla fanów starego heavy metalu, z lat 80-tych i w szczególności dla fanów Maiden, którzy przeboleją brak drugiego Bruce'a czy chociażby Paula.
Moim zdaniem Wolf, choć wtedy wśród fanów Hammerfall i tego typów zespołów nie został szczególnie zauważony, nie miał się absolutnie czego wstydzić po tym debiucie.
Jest solidnie ale bez szału.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz