czwartek, 13 maja 2010

Dark Tranquillity - We Are The Void (2010)


Trzy lata fani szwedzkiego Dark Tranquillity musieli czekać na kolejny krążek swoich ulubieńców. Oczekiwania umiliła im koncertówka wydana w formie audio i na DVD zatytułowana "Where Death Is Most Alive".
Kolejny nowy krążek pilotował nowy numer na ich majspejsie "Dream Oblivion". 
Gdy go usłyszałem pomyślałem sobie, że to w zasadzie nic nowego ale też nic szczególnego i porywającego jeśli chodzi o ich twórczość. 
Więc byłem lekko rozczarowany. Jednak gdy mogłem odsłuchać całość rozczarowanie minęło bo dostałem całkiem porządny krążek. 
Jak widać ci Szwedzi poniżej określonego poziomu nie schodzą. 
"We Are The Void" nie jest kolejną płytą bliźniaczo podobną do "Character" czy "Fiction". 
Cieszy mnie fakt, że Mikael śpiewa więcej czystym głosem i przyznam się szczerze, że właśnie głównie tego oczekiwałem na tej płycie, bo jak wiadomo facet potrafi śpiewać jak mało który wokalista melodic death metalowy. 
I co najważniejsze nie są to plastikowe emo-zaśpiewy tylko niski, głęboki ,męski i zimny głos. Idealnie pasujący do mrocznego oblicza zespołu. 
Początek płyty wprawdzie nie zachwyca jakoś szczególnie (toteż dziwi mnie wybór "Shadow In Our Blood" jako utworu do którego nakręcono teledysk) lecz "The Fatalist" powala słuchacza chwytliwością i znakomitą, wbijającą się w czachę partią klawiszy. 
Bardzo podobają mi się także "The Grand Accusation" i "Her Silent Language", w tym drugim, bardziej gotyckim świetnie spisuje się Mikael z czystym wokalem. 
W "I Am The Void" mamy ultrachwytliwy refren i thrashowe, miotające riffy. 
"Archangelsk" z kolei mógłby się z powodzeniem znaleźć na płycie Dimmu Borgir ze względu na swój symfoniczno-blackowy charakter. 
Na sam koniec mamy rozmarzony "Iridium", który również jest strzałem w dziesiątkę. 
Bardzo dobry album. Czy lepszy od "Fiction"? Na pewno ciekawszy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz