wtorek, 22 września 2009
Amorphis - Elegy (1996)
Kolejny album i kolejne zmiany. Muzycy nagrywając "Elegy" poszli jeszcze bardziej w stronę zwiększenia ilości melodii i wykorzystania motywów folkowych, pojawiło się więcej czystych wokali niż miało to miejsce poprzednio, a to za sprawą nowego członka zespołu Pasi Koskinena zajmującego się czystymi wokalizami właśnie. Klawisze również odgrywają na tym albumie większą rolę. Zespół jednak nie odciął się całkowicie od korzeni, bo słychać nadal wpływy death metalowe, choć już w mniejszej i łagodniejszej ilości. Słychać również urozmaicający muzykę growling. Moim zdaniem i nie tylko moim jest to najlepsze i najciekawsze jak dotąd dokonanie Amorphis. Na płycie w zasadzie każdy utwór jest ciekawy i czymś nas zaskakuje,. Nie zawsze jednak pozytywnie, ponieważ jeden jedyny utwór jaki mnie razi to "Cares", a to ze względu na pewien motyw nadający się na dyskotekę... Nie lubię takich zabiegów na płytach metalowych. Tym motywem zjebali dosyć dobrze zapowiadający się utwór. Anyway pozostałe utwory to MOC! Polecam każdemu, kto lubi ciekawą, nieszablonową i melodyjną muzykę. Muzyka dla ludzi raczej otwartych na różne dźwięki i lubiących nieszablonowe podejście do sprawy. Także każdy, kto uważa się za fana skandynawskiego metalu powinien znać ten album. Na płycie bębni też nowy perkusista Pekka Kasari, który zastąpił Jana Rechbergera.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz