wtorek, 22 września 2009

Gardenian - Sindustries (2000)


Po wypuszczeniu poprzedniego albumu "Soulburner", zespół koncertował wraz z takimi zespołami jak In Flames, Children Of Bodom, Dark Tranquillity, Hypocrisy i The Kovenant.
Później postanowili zająć się nowym albumem i w tym celu zamknęli się w Abyss Studio należącym do Petera Tagtgrena.
Wkrótce potem światło dzienne ujrzał album "Sindustries" i od razu można powiedzieć, że jest to bardziej zwarta płyta niż poprzedniczka, mniej tu eksperymentów a więcej konkretnego ale i też melodyjnego grania.
Nie uświadczymy tym razem w takim stopniu łagodnych i lirycznych momentów jak poprzednio, nie uświadczymy również kobiecych wokali.
Jednak jak już przy wokalach jesteśmy to uważam, że czyste partie zostały totalnie położone... o ile growl brzmi tak jak należy a nawet zajebiście, tak czysty wokal jest spierdolony moim zdaniem i niestety rzutuje to na ogólną ocenę tejże płyty.
Na płycie znajdują się świetne utwory jak "Selfproclaimed Messiah", "Heartless", zrobiony trochę na kształt In Flejmsowego "Ordinary Story" kawałek "Sonic Death Monkey" czy posiadający neoklasyczne zagrywki "Scissorfight" ale psuje je jeden motyw - czysty wokal.
Poza tym jeśli chodzi o ciekawostki to refren w "The Suffering" jest melodycznie podobny do refrenu z kawałka Leverage "Heart Of Darkness", chyba Finowie coś niecoś podpatrzyli od Szwedów ;)
Ogólnie jest to udana płyta jednak ma poważną jedyną wadę czyli czysty wokal, szkoda bo gdyby brzmiało by to inaczej, bądź śpiewałby ktoś inny to byłoby znacznie lepiej a tak to niestety wyszło tak a nie inaczej.
Wkrótce potem zespół niezadowolony ze współpracy z Nuclear Blast zrywa z nimi kontrakt a później nie mogąc znaleźć odpowiedniego labelu i po przeprowadzeniu radykalnych zmian w składzie zespół rozwiązał się... Teraz Niclas Engelin działa w swoim projekcie Engel i pogrywa z In Flames.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz