środa, 14 kwietnia 2010

Candlemass - From The 13th Sun (1999)



Rok po płycie "Dactylis Glomerata" ujrzała światło dzienne kolejna produkcja tego zasłużonego szwedzkiego zespołu.
W oczy uderza od razu dziwna, "elektroniczna" okładka oraz gdy spojrzymy na listę utworów również możemy się poczuć nieswojo.
Ci ludzie, którzy mieli jeszcze cierpliwość do Leifa i jego kompanów, przypuszczali, że mogą się spodziewać wszystkiego.
Wspomniane przeze mnie czynniki zwiastowały raczej eksperymentalną płytę i tak też jest.
Ludziom znającym oblicze Candlemass z lat 80-tych, spodziewającym się takiej też muzyki na tej płycie mogę na starcie powiedzieć, żeby dali sobie z tym spokój i posłuchali czegoś innego.
Ci, którym nie obce są eksperymenty na podłożu doom metalowym i okolicach czy nawet space rockowym mogą spróbować.
Wokalistą jest ten sam koleś co na poprzedniej płycie "Dactylis Glomerata" czyli Bjorn Flodkvist, a więc jak wiemy wokali w stylu Messiaha Marcolina się nie ma co spodziewać.
Bliżej mu do tego co robił niegdyś Ozzy. Płytę urozmaicają wstawki elektroniczne, odgłosy kojarzące się mnie z lądowaniem UFO czy czymś w tym stylu.
W "Elephant Star" słyszymy znajomy riff, kojarzący się z "Symptom Of The Universe" Sabbathów.
Myślę, że fani poprzedniej płyty powinni ten krążek łyknąć bez popitki.
Ja takiej muzyki (możliwe, że w chwili obecnej;) ) nie rozumiem więc nie mam zamiaru jej negatywnie krytykować.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz