czwartek, 21 lutego 2019

VOJD - The Outer Ocean (2018)


Po nagraniu drugiego krążka zespół Black Trip po perturbacjach związanych ze zmianami personalnymi przemianował się na VOJD. Odeszli goście znani z występów w Necrophobic oraz Nifelheim czyli Johan Bergebäck i Sebastian Ramstedt. Z gry w Black Trip zrezygnował także niestety kojarzony z Enforcer Jonas Wikstrand, którego świetne partie perkusji nadawały ich muzyce niezwykłej motoryki.
Pod starym szyldem grali bardzo przyzwoity stary heavy metal, w uproszczeniu w klimatach bliskich późnemu Thin Lizzy i wczesnemu Iron Maiden z Paulem D'Anno na wokalu. 
Dwie płyty owego Black Trip bardzo mi przypadły do gustu, głównie ze względu na owe inspiracje oraz za niebywały feeling, który sprawiał, że nóżka tupała cały czas i główka się kiwała.
Siłą tego zespołu było to, że wszyscy muzycy doskonale wiedzieli o co w tego typu muzyce chodzi i świetnie ją czuli.
Po zapoznaniu się z nową muzyką, nagraną już pod nowym szyldem mam mieszane uczucia. 
Nadal jest to klasyczne granie, ze świetnymi solówkami, lecz tym razem mniej już tych naleciałości i buntu NWOBHM, a więcej klasycznego rocka spod znaku KISS, czy Scorpions z czasów Rotha. Takie odniosłem wrażenie słuchając tej muzyki. W czasach Black Trip wokalista Joseph Tholl brzmiał dla mnie jak skrzyżowanie Lynnotta z D'Anno. Tym razem do tej krzyżówki dochodzi głos agresywnego (przepitego?) Paula Stanleya, przez co w połączeniu z niektórymi zagrywkami muzyka grana przez VOJD skręca momentami w kierunku KISS z lat siedemdziesiątych. I teoretycznie powinno być bardzo fajnie, bo uwielbiam takie granie. 
Lecz w praktyce mam wrażenie, że trochę zeszła z nich para i kawałki nie dają tak solidnego kopa jak bywało to w czasach Black Trip. Oczywiście nie jest tak przez cały czas, bo chwytliwy dynamit w postaci "Secular Wire", choć skrojony według typowych schematów, skutecznie wyrywa z kapci.
Pewnym novum jest też totalnie bluesowy "Dream Machine" z harmonijką ustną.
Reszta to logiczna kontynuacja tego co grał Black Trip ale bardziej w hard rockowym sosie z końcówki lat 70-tych.
Niestety jest to zniżka formy w porównaniu do tego co nagrywali pod poprzednią nazwą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz