wtorek, 22 września 2009

Tiamat - Clouds (1992)


Jest to jeszcze większy krok w kierunku rozwoju tego zespołu.
Pojawiło się więcej charakterystycznych melodii, riffy bardziej posępne a mniej deathowe niż miało to miejsce poprzednio.
Brzmienie bardzo dobre, jeszcze lepsze w porównaniu do "The Astral Sleep", wokal Edlunda jeszcze bardziej się wyrobił.
W zasadzie na płycie nie ma słabego numeru, każdy jest niesamowicie klimatyczny i porywający na swój sposób.
Obojętnie czy mamy do czynienia ze spokojnymi "A Caress Of Stars" czy "Undressed" (do którego jeszcze wrócę), z ubarwionym orientalnymi melodiami "In A Dream", killerskimi "Smell of Inocence" i "Sleeping Beauty".
Zresztą ten ostatni to jeden z większych killerów tego zespołu.
A co do "Undressed", to ten utwór posiada niesamowite zakończenie... no kruca fuks to trzeba usłyszeć, jak kogoś to nie wzruszy to jest nieczułym głazem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz