poniedziałek, 5 października 2009

Emperor - Anthems To The Welkin At Dusk (1997)


Kolejny album cesarza był znacznym krokiem wprzód w porównaniu do debiutu.
Po raz kolejny zmienił się skład, tym razem zmieniła się posada basisty.
W miejsce Tchorta pojawił się niejaki Alver, ale nie odegrał on jakiejś szczególnie wielkiej roli na tym longu. Muzyka Emperora zmieniła się... produkcja stała się bardziej klarowniejsza, pojawiły się czyste wokale Ihsahna, klawisze odgrywają większą rolę przez co można śmiało już w przypadku tejże płyty mówić o symfonicznym black metalu z prawdziwego zdarzenia.
Co do tego czystego wokalu to nie jest to żadne jojczenie czy wycie a znakomity epicki, podniosły czysty wokal.
Ihsahn ujawnił wówczas kolejny talent, moim zdaniem pasuje to idealnie do muzyki i tworzy niesamowitą atmosferę.
Strona liryczna również posunęła się naprzód i mamy do czynienia z bardziej poetyckimi, przemyślanymi i ciekawszymi tekstami niż na debiucie.
Jako rzecze wkładka do płyty, do sukcesu przyczynił się także Euronymus, którego riff brzmi w pierwszym, dewastującym słuchacza po intro utworze "Ye Entracemperium".
Intro "Alsvarth" również robi niesamowite wrażenie.
Nie będę ponadto opisywać moich ulubionych utworów ponieważ każdy darze takim samym, wysokim szacunkiem.
Po prostu trzeba zamknąć oczy i przenieść się w inny świat.
Zresztą nie ma co pierdolić... Najlepsza płyta Emperor.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz