piątek, 16 października 2009

Satyricon - Nemesis Divina (1996)



O tej płycie zwykło się mawiać jako "kamień milowy black metalu", "najlepsza płyta Satyricon", "ostatnia płyta Satyricon" itp. ale i też "black metalowe pitu pitu", "leśne pitolenie Satyra i spółki".
Gdzie jest prawda? Jak to zwykle bywa w takich przypadkach, zapewne pośrodku.
Jak dla mnie to jest to najlepsza płyta Satyricon, zawierająca klimat jaki mi odpowiada, choć też z drugiej strony czy jest sens zestawiać ją i porównywać z późniejszymi wydawnictwami tego zespołu?
Chyba nie tak do końca... Patrząc na rozwój tego zespołu od momentu debiutu, patrząc na tą płytę jako trzeci z kolei album i jakby zwieńczenie trylogii o średniowieczu to należy z pewnością tą płytę docenić i wyróżnić. A jest za co!
Partie gitarowe są zagrane z o wiele lepszą techniką niż miało to miejsce wcześniej, dodające tylko klimatu a nie rozmiękczające reszty klawisze również pasują i brzmią wybornie, wokal Satyra już w pełni wyrobiony choć ten pan jakoś szczególnie aranżacjami na tej płycie nie powala (w sensie, że nie zaczął nagle śpiewać, piszczeć czy jęczeć), jednak jakby patrzeć to wyrobił sobie wówczas swoją charakterystyczną barwę.
Frost na perkusji również spisuje się jak należy.
Pojawiają się też, co akurat nowością już dla nich nie jest, folkowe motywy i bardzo mi się podoba być może i wieśniacka dla niektórych wkładka do płyty z "wieśniackimi zdjęciami".
O ile poprzednia płyta i debiut były bardzo wpływowe dla rozwoju leśnego blacku, viking metalu i innych pogańskich klimatów, to co mam powiedzieć o tej płycie? To jest mus!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz