piątek, 16 października 2009

Hammerfall - Renegade (2000)


Na trzeciej płycie tego zespołu ustabilizował się już skład z Johanssonem na bębnach i Magnusem Rosenem na basidle.
Płyta również została nagrana nie przez byle kogo a przez producenta, który pomagał w sukcesie takim zespołom jak np. Metallica czyli Michaela Wagenera.
W brzmieniu rewolucji jakiej prze mega zajebistej nie ma ale i tak uważam, że płyta jest dobrze wyprodukowana.
Brzmi tak jak powinna brzmieć klasyczna heavy metalowa płyta z drugiej połowy lat 80tych, choć nagrana została przynajmniej dekadę później.
Co do samych kompozycji to utwory są nadal na bardzo wysokim jak na ten zespół poziomie i choć ameryki panowie nie odkrywają to słucha się płyty przyjemnie.
No oczywiście jeśli ktoś nie ma problemu z przyswojeniem wokalu Cansa.
Ja akurat z tym większych problemów nie mam więc spoko.
Teksty poruszają już standardowe dla tego zespołu tematy, męskie chóry rycerzy nadal powodują ciary na plerach u słuchacza wielbiącego takie klimaty, partie solowe również robią wrażenie.
Nie ma też zbytniego słodzenia, no może wyjątkiem jest bardzo nieudana ballada "Always Will Be" gdzie to mamy do czynienia z ckliwym "nananana".
Ale jakby wywalić ten nędzny utwór to było by git.
Dla mnie to chyba jednak najlepsza płyta tego zespołu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz