wtorek, 17 kwietnia 2012

King Diamond - The Spider's Lullabye (1995)



Pięć lat kazał swoim fanom duński wokalista czekać na kolejny album pod szyldem King Diamond.
Na szczęście w tym czasie nie próżnował a nagrał dwie bardzo dobre płyty z macierzystą formacją Mercyful Fate.
Tym razem po raz drugi mamy do czynienia z nietypowym albumem jeśli chodzi o jego własny zespół ponieważ podobnie jak na "Fatal Portrait" nie wszystkie utwory tworzą jeden wspólny koncept.
Historię Harry'ego chorującego na arachnofobię opowiadają jedynie cztery ostatnie kawałki. Pozostałe to całkiem sprawnie zagrany heavy metal w znanej nam doskonale stylistyce podlany zwłowieszczymi klawiszami.
Mimo tego, że płyta nie jest w całości koncept albumem jest bardzo spójna i jak ktoś średnio czai inglisz, bądź nie zwraca uwagi na teksty to podejrzewam, że się nawet nie skapcy.
Słabych momentów nie odnotowałem a wyróżniłbym z całości "Six Feet Under" za niespotykany wcześniej u Kinga "painkillerowy" klimat, "Moonlight" oraz zamykający płytę i historyjkę zarazem, kojarzący się z US power metalem "To The Morgue".
Dla fanów Diamentowego Króla zakup obowiązkowy a i laikom można też swobodnie polecić ten album, zaznaczając przy tym, że to co w solowym Kingu najlepsze czyli mrożące krew w żyłach historie jeszcze przed nimi.
Tu mają przystawkę, za to jaką smaczną...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz