czwartek, 24 września 2009

Amorphis - Eclipse (2006)


Odszedł Pasi Koskinen, oficjalnie podając powody swojego odejścia jako problemy rodzinne, jednak gitarzysta Esa twierdzi, że Pasi'ego powoli przestało już to rajcować i miał coraz mniej ochoty i motywacji na granie w Amorphis, co stwarzało przeszkody w nagrywaniu poprzedniego albumu "Far From The Sun" i późniejszy brak trasy koncertowej promującej ten album, co było spowodowane właśnie tym, że Koskinen odmówił w niej udziału. W jego miejsce zaangażowali utalentowanego wokalistę Tomi'ego Joutsena, który oprócz tego, że ma wszechstronne możliwości wokalne to jest fanem Amorphis i było mu łatwiej się wkręcić w klimat. Z nim w składzie powstał album, który moim zdaniem jest najlepszym albumem tej formacji od czasów "Elegy". Powróciły growle, powróciło z grubej rury metalowe brzmienie, nie wyzbyli się folkowych motywów, które i tak na poprzedniej płycie pojawiały się częściej niż na "Tuonela" i "Am Universum". Ta płyta jest tak jakby połączeniem starego z nowym, zróżnicowanie dźwiękowe i wokalne robi wrażenie, wreszcie mamy do czynienia z czymś ciekawym, a nie prostolinijnym i nudnym w gruncie rzeczy progresem. Takie oblicze tego zespołu mi odpowiada. Do ciekawych kawałków zaliczam chwytliwy "House of Sleep" brzmiący niczym HIM (to też pewnego rodzaju nowość), najlepszy na płycie "Leaves Scar", "Born From Fire", miażdżący "Perkele (The God of Fire)", "The Smoke" i najbardziej folkowy "Brother Moon".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz