czwartek, 24 września 2009

Entombed - Morningstar (2001)


Szybko bo już rok później po "Uprising" ukazała się kolejna płyta ekipy ze Sztokholmu.
Kolejny album został zatytułowany "Morning Star" i pierwsze co rzuca się w oczy a raczej w uszy to znakomite brzmienie, dopracowane, pełne i ciężkie jak walec drogowy.
Jak walec drogowy też prezentuje się mocarny choć lekko transowy otwieracz "Chief Rebel Angels" - szlagier każdego koncertu szwedów.
Gdy pierwszy raz słuchałem tej płyty od kopa zostałem zmiażdżony.
Jakby tego było mało to już następny kawałek "I For An Eye" dobija leżącego, w dodatku nakręcono do niego zajebisty według mnie teledysk.
Skromnie dodam, że ten kawałek zajawił mnie na ów zespół swego czasu.
Potem death'n'rollowa maszyna uderza dalej, raz z większym przypierdzielem jak w "Ensemble of a Restless" a raz z mniejszym w kawałkach wolniejszych bądź w średnim tempie.
Nie ma nudy na tej płycie i co najfajniejsze, na płycie jest więcej metalu z krwi i kości i więcej mięcha. Oczywiście całość nagrana jest bez napinki i z charakterystycznym dla Entombed luzem.
Pierwsza płyta od czasów "Wolverine Blues", która zrobiła na mnie prawie takie wrażenie jak owa wspomniana.
Jedna z najlepszych płyt Entombed, a już zdecydowanie najlepsza z okresu po "Wolverine Blues".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz